Łączna liczba wyświetleń

piątek, 8 kwietnia 2011

O depresji na przełomie pór roku i o tym jak Grzesiek ze Zbyszkiem sezon otworzyli :)

Matka natura tak stworzyła Nasz świat, że po zimie przychodzi wiosna – dla jednych to koniec złego i początek czegoś lepszego- dla drugich to powód do depresji, a może nawet agresji :) Ja należę do tych drugich. Zima może nie jest lekka do przeżycia, ale zgrzyt czekana wbijanego w lód, skrzypiący śnieg pod nogami na podejściu, wynagradza wszystko. Pogodzić się z utratą tych wszystkich zalet zimowego wspinania nie jest łatwo. Natura jednak rządzi się własnymi prawami i trzeba się pogodzić z nadejściem ocieplenia i wiosną :) Wiosna, lato, jesień- to przeiceż czas na wspinanie w skałkach, przede wszystkim w ukochanych Tatrach.
W Tatrach póki co, warunków do letniego wspinania nie widać, zalega jeszcze mnóstwo śniegu, temperatury już nie te na zimowy wspin. Na nizinach wiosna się już rozgościła, więc sezon w skałkach czas zacząć....
Pierwsze ciepłe dni wiosny postanowiłem wykorzystać na trening na pobliskiej skale ( Mutne). Raptem 8 km od domu, więc mogę wyskoczyć w każdej chwili. Płyty Mutnego oferują całkiem fajne wspinanie tarciowe- poza jedną drogą 6+, na której można wykorzystać małe krawądki , ledwo na paznokcie, jest kilka fajnych, wąskich szczelin ( moja ulubiona droga). Płyty są dwie: jedna mała ( około 17 metrów) druga duża ( 25 metrów). Na trening przed czymś ambitniejszym w sam raz :) Z braku partnera „ na już” wspinam się sam poręczując najpierw drogi z góry, by później robić powtórzenia z dołu, do upadłego na węźle francuskim.
Takie samotnie wspinanie jest dobrą opcją na trenowanie nie tylko siły, techniki, ale i na zastaną psychę po zimie :) Jeśli nie ma nikogo w pobliżu, kto mógłby pomóc w razie kłopotów, w głowie kłębi się jedna myśl- „zakaz latania” :) Przy okazji korzystając z tego , że nikt nie zagaduje, a dookoła tylko drzewa i wiatr, można sobie porozmyślać o życiu itd. Po paru dniach takiej „skalnej samotności” jadę ze Zbyszkiem otworzyć wreszcie sezon skałkowy na Kramnicy.
Kramnica to 30 metrowa ściana zbudwana z wapienia krynoidowego. Położona przy brzegu Białki Tatrzańskiej, pomiędzy Nową Białą a Krempachami ( za Nowym Targiem ). Jedno z moich ukochanych miejsc na wspinanie skałkowe. Trudne drogi, dość długie, jakość skały świetna i okolica piękna. Z Kramnicy roztacza się piękna panorama Tatr, słychać szum rwącej rzeki i podziwiać można piękną pobliską okolicę. Miejsce szczególne dla mnie, wiąże się z nim parę fajnych przygód i chwil.








Gdy w niedzielę rano 3 kwietnia docieramy na miejsce, cieszymy się jak dzieci, że pod Kramnicą nikogo nie ma. Idziemy pod ścianę, oglądamy się za siebie i co widzimy? Sznur nadjeżdżających , wypełnionych ludzmi aut... Długo się nie naciesyliśmy samotnością:) Nie ma jednak się co dziwić, pogoda tego dnia dopisała, więc nie tylko my mieliśmy się zamiar powspinać. Czasu jest mało. Chcemy się zbierać koło 15tej, bo czeka mnie jeszcze nocna zmiana w pracy :( Przepychając się z tabunem wspinaczy pod ścianą i często czekając w kolejce do wybranej drogi, urabiamy 5 dróg o trudnościach od VI do VI+ :) Wspin jaknajbardziej udany. Udało nam się zrobić kilka dróg, któe np. w tamtym sezonie nie chciały puścić. Trening siłowy i psychiczny przyniósł oczekiwany rezultat. Wracamy więc do domu z bananami na gębach :)

2 komentarze:

  1. tak to zawsze bywa ze gdy tylko znajdzie sie mile puste ustronne miejsce zaraz zjawiaja sie inni ludzie i z prywatnosci nici :) super zdjecia:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja zdecydowanie należe do osób któe na widok nadchodzących ciepłych słonecznych wiosenno letnich dni cieszą sie od ucha do ucha:) Nic mnie tak nie doluje jak zimno...snieg...i ten zgrzypiacy pod butami snieg....masakra:D kazdy lubi co innego:) moze gdybym nosiła trepy zamiast szpilek inaczej bym na to patrzyla.... Jej ile ja sie nie wspinałam...tez bym sie tak odstresowala...pOZDRAWIAM:)

    OdpowiedzUsuń