Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 1 listopada 2012

O miłości, czasie, doświadczeniu...

"Kiedyś ktoś mnie zapytał:
Dlaczego chodzisz po górach?
-Odpowiedziałem, że ludzi można podzielić na dwa rodzaje:
a) Na tych, którym nie trzeba tej pasji tłumaczyć.
b) Na tych, którym się jej nie wytłumaczy"

Piotr Pustelnik


Zaczynam nowy post, od mojego ulubionego cytatu.
Towarzyszy mi on bardzo często. Gdy tylko ktoś zapyta mnie, o to co robię i dlaczego, od razu nasuwa mi się na myśl tych kilka zdań.
Miłości do gór nie sposób wytłumaczyć jednym zdaniem, ot tak...
Kto chce zrozumieć, niech się w nie wybierze. Nie trzeba od razu uprawiać Turystyki zaawansowanej, czy zdobywać wielkich Tatrzańskich, czy Alpejskich Ścian... Kto raz spróbuje, posmakuje przygody i surowości gór, czy to na szlaku czy w ścianie... Zakocha się bez pamięci, prawdopodobnie na całe życie.

Od mojego ostatniego wpisu, minęło sporo czasu. Fajnie jest prowadzić bloga i miło, jeśli jeszcze komuś się to podoba i go czyta. Choć muszę się przyznać że, robię to przede wszystkim dla siebie. Lubię czasami sobie powspominać, a ten blog właśnie ma mi do tego służyć, do odświeżenia pamięci :D

Sporo się działo od ostatniego wpisu. Chcąc opisać to wszystko w jednym poście, musiałbym poświęcić na to pewnie kilka dni. Ryzykując utratę czucia w palcach i zdrowych zmysłów, oraz narazić ewentualnego czytelnika na chorobę psychiczną :) .
Moje tegoroczne wyjazdy, opierały się (jak zawsze) na wspinaniu w Tatrach. Nie  było tego dużo. Niestety, nie na wszystko mamy wpływ, a już na pewno nie na warunki panujące w górach. Dlatego nie wszystkie wyjazdy były udane w stu procentach. Czasami zawodziła pogoda, czasami obrana strategia, logistyka.
Były zimowe porażki, wycofy ze ściany, zawodziła psychika i zdrowie, czas i pieniądze...
Ale były też wyjazdy i chwile, wywołujące uśmiech na twarzy, satysfakcję, niekiedy dumę i spełnienie...
Były wielkie Tatrzańskie Ściany, zrealizowane plany na Południowej Ścianie Batyżowieckiego Szczytu, na Zachodnich Ścianach Kościelca i Zadniego Kościelca.

Najważniejsze że, zawsze wracałem do domu cały i zdrowy, choć bywało niebezpiecznie.
Każde doświadczenie, dobre czy to złe, czegoś uczy. Skłania do przemyśleń, uczy pokory do natury i nie tylko. Wzmacnia charakter i psychikę, mobilizuje do jeszcze większego wysiłku, do poprawy techniki i do większej rozwagi tam w górze, kilkaset metrów nad ziemią...

Jednym z najciekawszych dla mnie doświadczeń było , prowadzenie prelekcji wraz z Magdaleną Omyła, która jest Przewodnikiem Beskidzkim i świetną osobą!
To było pierwsze spotkanie z cyklu "PASJONACI", zorganizowane przez Tomasza Sobla- właściciela Gościńca "Rajec" w Rajczy- oraz przez mojego kolegę, również od liny, Szymona Walusia.
Początkowy stres przed publiką i strach przed jąkaniem się i gubieniem słów, przerodził się w miły nastrój i świetnie spędzony wieczór, wśród ludzi kochających górskie przygody.
Warto wspomnieć o niesamowitym klimacie, panującym w Gościńcu... Bardzo miła atmosfera, tworzona przez właściciela i jego pracowników, bez wątpienia sprzyjała tego wieczoru górskim opowieściom- przy piwie i smacznej pizzy !
Oby więcej takich spotkań!
Korzystając z okazji, chciałbym zaprosić wszystkich na Facebookową stronę Gościńca http://www.facebook.com/Gosciniec.Rajec i do złożenia tam wizyty osobiście - raz jeszcze chcę podziękować za zaproszenie Tomaszowi, Szymonowi, oraz przybyłym gościom.


Ps.
Zmieniam nazwę bloga z "Z Pamiętnika Taternika" na "PARCIE NA TARCIE"







Nowa nazwa, taka jak w adresie www. Tak chyba lepiej wygląda :)



czwartek, 2 lutego 2012

Babia Góra

Zima długo trzymała nas w nie pewności. Ciepła i długa jesień, równie ciepły początek zimy, spędzał sen z powiek o pięknej i mroźnej pogodzie, z dużą ilością śniegu.
Dla amatorów zimowego sportu, wszelkiego rodzaju, takie czekanie na dobre warunki to prawdziwa męka.
Styczeń okazał się łaskawy, zasypując Tatry i Beskidy świerzym puchem.
W Tatrach pojawił się nawet 4 stopień zagrożenia lawinowego, po długich i intensywnych opadach.
Od niedawna, zima pokazuje pazurki, serwując nam silne mrozy, grubo poniżej 20ej kreski. Możemy poczuć się jak Nasi chłopcy w bazie pod Gasherbrum I w górach Karakorum, z tą tylko różnicą iż my mamy do dyspozycji ciepłe domy i wygodne łóżka :))
W oczekiwaniu na dogodne warunki do wspinania w Tatrach, zamieszczam krótką fotorelację z wypadu na Babią Górę :)








(większy rozmiar panoramy po kliknięciu w nią)






sobota, 31 grudnia 2011

" The North Face of Rysy " :))

3 miesiące lenistwa, z powodu kiepskich warunków w Tatrach i choroby, dały się we znaki.
Zastane mięśnie, więc czas rozruszać i pozbyć się zbędnych kilogramów, nabytych po tak długiej przerwie.
Tymczasowy brak partnera do liny trzeba czymś zapchać. Namawiam więc znajomych do zimowego trekkingu na Rysy. Od kilku dni obserwowałem warunki w naszych "Polskich Himalajach" i pogoda była świetna...
Niskie chmury, dosyć niska temperatura i zimowe słoneczko, jednym słowem bajkowo.
Wejście odbyło się klasycznie, czyli "rysą", bo właśnie nią wchodzi się na Rysy zimą. Zagrożenie lawinowe dwójkowe z tendencją malejącą, więc poruszaliśmy się w miarę dobrym śniegu, torując tylko końcówkę żlebu.
Na szczycie widoki zapierające dech w piersiach... Niskie chmury, przy dosyć silnym wietrze, dawały niepowtarzalny spektakl. Widowisko pierwsza klasa!











  • Co tu dużo pisać... Zdjęcia mówią same za siebie (więcej w galerii).